czwartek, 4 lipca 2013

Rozdział trzeci


Z perspektywy siatkarzy...

- Ej, stary skąd ona wzięła kasę na taką furę?-Zapytał jeszcze niedowierzający ZB9.-Nawet mnie na taką nie stać.
- Nie mam zielonego pojęcia.-Odpowiedział mu Wrona.
- Wiesz co? Teraz mam ochotę na Rozalię. Aśka już mnie nie pociąga. Za spokojna da mnie. Taka szara myszka.-Stwierdził Zibi.
- Ja też myślałem, że na początku podoba mi się Rozalia. Jednak później odrzucił mnie jej charakter. Natomiast  Aśka ma niesamowity błysk w oku, że nie zauważyłem tego wcześniej.-Podsumował Andrzej.
- To co, wymiana?-Spytał zadowolony Zbysiu.
- Wymiana.-Zgodził się Andrzej.

Po dłuższej wymianie zdań udali się do autobusu. Chłopaki z drużyny czekali już tylko na nich.

Z perspektywy dziewczyn...

- Nienawidzę takich typów. Za kogo się uważają?! Że są siatkarzami to myślą, że każda dziewczyn zgodzi się na ich propozycje?!  Zdecydowanie się mylą._Gadałam poirytowana.-Mam nadzieję, że ich koledzy są inni, bo stracę wiarę w siatkarzy.
- Już spokojnie. Bardzo ładnie ich spławiłaś.-Uśmiechnęła się Aśka.-Przynajmniej nie musiałam interweniować. Do tej pory bardzo lubiłam Zbigniewa Bartmana, ale teraz zrobił na mnie złe wrażenie. Chociaż Wrona nie jest taki zły. Ale widać, że Ty mu się podobasz. 
- Przestań. Na pewno nic z tego nie będzie  Po pierwsze nie chciałabym tego, a po drugie niedługo o nas zapomną. Mam chociaż taką nadzieję.-Powiedziałam z nadzieją. 
- Jeszcze zobaczymy.-Podsumowała Asia.

Gdyby wzrok mógł zabijać leżałaby już martwa.

Tak gawędząc jechałyśmy spokojnie do domu. Jednak nie trwał on długo. Nagle mocne szarpnięcie sprawiło, że zamilkłyśmy. Kilka moich (nie chwaląc się) sprawnych ruchów i bezpiecznie stałyśmy na poboczu. Przyczyną tej sytuacji był przebita opona. Wyszłam rozzłoszczona z auta.

- Szlak! Szlak! Szlak!-Krzyczałam.-Co się dzisiaj jeszcze stanie?!
- Spokojnie.-Próbowała mnie uspokoić przyjaciółka.
- Co spokojnie?! Nie widzisz?! Mamy przebitą oponę?! Jak teraz dostaniemy się do domu?-Rozładowywałam na Aśce złość.
- Przecież jest zapasowe. 
- To było zapasowe.-Powiedziałam dobitnie.
- Możemy zadzwonić po pomoc.
- O tej godzinie?  Już jest za późno. Dodatkowo rozładował mi się telefon a Ty swój zapomniałaś wziąć. 
- Czyli mogę panikować?-Zapytała.
- Trzeba wziąć się w garść. Bóg chyba nie będzie taki okropny i ześle nam pomoc.-Uśmiechnęłam się do Aśki co odwzajemniła.

Nagle koło nas zatrzymała się autobus. Wyszli z niego uśmiechnięci siatkarze. 

No chyba sobie kpisz?! Nudzi Ci się tam do góry?! Chyba tak.

Z perspektywy siatkarzy... 

W autobusie było bardzo wesoło. Z bumbox'a leciały liczne piosenki. Nagle dwaj siatkarze zainteresowali się autem, które stało na poboczy.

- Ej Zibi, czy tam nie stoi auto naszych nowych koleżanek? -Zapytał Andrzej.
-Rzeczywiście. Panie kierowco proszę zatrzymać autobus. Tam stoją  nasze koleżanki. Możliwe, że potrzebują pomocy.-To mówiąc wskazał palcem kierunek.

Jak go poproszono tak zarobił. Wśród siatkarzy panowało wielkie zdziwienie. Lecz po chwili się ogarnęli i wyszli na zewnątrz wraz ze Zbyszkiem i Andrzejem.

- Widzę kobiety w opałach.-Zażartował ZB9.-Super Zibi przybywa. W czym pomóc?
- Złapałyśmy gumę.-Odpowiedziała Asia jak najszybciej. 

Pewnie, żeby mnie powstrzymać przed zbędnymi uwagami na temat wypowiedzi ZB9.-Pomyślałam.

- Dziękujemy, ale damy sobie radę. Nie zawracajcie sobie głowy.-Wtrąciłam się.
- Ale to nie jest żaden problem. Mam dobrego kolegę, który pracuje w pomocy drogowej. Już do niego dzwonię.-Mówiąc to Zibi jak najszybciej się oddalił, żeby Rozalia nie mogła mu się sprzeciwić.

Po krótkiej chwili...

- Wszystko załatwione. Zaraz tu będzie. Jutro już będziecie mogły auto odebrać.-Mówił zadowolony z siebie.
- Dziękuję Ci bardzo.-Uśmiechnęłam się sztucznie.-No nic Aśka, będziemy musiały się wybrać do jakiegoś hotelu. 
- Nie ma mowy.-Wtrącił się dotychczas cichy Wrona.-Trener na pewno pozwoli wam jechać z nami. W naszym hotelu będzie pewnie jakiś wolny pokój a jak nie to coś wymyślimy. 

Podczas tej wymiany zdań przyjechał facet i zabrał auto. Po długiej namowie siatkarzy Andrea zgodził się nas zabrać. Ja nie miałam już siły się sprzeciwiać. Chciałam żeby ten dzień się już skończył co niedługo miało nastąpić bo było bardzo późno. Asia jako jedyna (z nas dwóch) pałała radością, tak samo jak siatkarze. Po zapakowaniu się do autobusu ruszyliśmy w drogę. W autobusie siedziałam z Kurkiem a Asia z Wroną. Zbyszek nie był z tego powodu zadowolony co odebrałam z satysfakcją. Punkt dla mnie. Bardzo miło mi się rozmawiało z Bartoszem. Niestety droga nie trwała długo i po jakiś 20 minutach byliśmy na miejscu. Jak się okazało znalazł się jeden wolny pokój dwuosobowy. 

W pokoju dziewczyn...

Po wejściu do pokoju od razu rzuciłam się na łóżko. 

- Nareszcie mogę odpocząć.-Powiedziałam do Asi opatulając się kołdrą.
- Będziesz spała w dzisiejszym ubraniu?-Spytała.
- No coś Ty. Właśnie czekam na moją pidżamę.-Uśmiechnęłam się tajemniczo. 

W tym własnie momencie ktoś zapukał do drzwi. Leniwie wygrzebałam się z łóżka i podeszłam do drzwi. Jednak moim oczom nie ukazała się osoba na którą czekałam.

- To znowu wy?!-Powiedziałam załamując się.
- Hej!-Powiedział Wrona.-Jest Asia.
- Jest, wejdźcie.-odsunęłam się z przejścia i ich wpuściłam. 
- Przyniosłem Ci koszulkę, bo pewnie nie będziesz miała w czym spać.-To mówiąc Andrzej wyciągnął rękę w której trzymał bluzkę w stronę Asi.
-Dziękuję Ci bardzo, że o tym pomyślałeś.-Posłała mu firmowy uśmiech.
- Nie myśl, że o Tobie zapomniałem.-Powiedział Zibi.-Masz zaszczyt spania w mojej koszulce.-Tym razem słowa były skierowane w moją stronę. nie zdążyłam jednak odpowiedzieć bo ktoś zapukał do naszego pokoju i wszedł.

- Hej! Tak jak obiecałem przyniosłem Ci moja koszulkę, żebyś miała w czym spać.-Był to nie kto inny jak Bartosz Kurek.
-Dziękuję.-To mówiąc wzięłam od niego koszulkę.

Zibi widząc to wyszedł naburmuszony trzaskając drzwiami. kolejny punkt dla mnie. Pozostali siatkarze popatrzyli się na nas i bez słowa opuścili nasz pokój życząc dobrej nocy. Po wzięciu prysznicu i ubraniu Bartkowej koszulki udałam się od razu do spania.






__________________________________________________________________
Jest kolejny :D z dwiema dedykacjami ;)
Pierwsza dla Karoliny, która nie mogła się doczekać nowego rozdziału. Dzięki Tb został on dzisiaj dodany ;** <3
Druga dla mojej "kochanej" siostry, która czyta te wypociny, a nie skomentuje jak mi nawet idzie i czy jej się podoba opowiadanie :D ;* 

A was proszę o opinie w komentarzach ;) 


sobota, 1 czerwca 2013

Rozdział drugi


Minął czas wyczekiwań. Nic szczególnego się nie działo oprócz tego, że dostałam wyniki rekrutacji. Przyjęli mnie na wszystkie uczelnie tak jak Asię. Wybór padł na Bełchatów. Bardzo się cieszyłyśmy, że tam również się dostałyśmy. Od zawsze marzyłyśmy o mieszkaniu i studiowaniu w Bełchatowie. 

Nadszedł czas meczu. Od rana byłam podekscytowana. Nie mogłam usiedzieć w miejscu. Modliłam się w duchu, żeby ten czas jak najszybciej zleciał.  Gdy wybiła godzina 18 wyszłam z domu ubrana w reprezentacyjną bluzkę z numerem "16". Na podjeździe czekała już na mnie Asia ubrana również w koszulkę reprezentacyjną, ale z numerem "9". Ze względu na to, że mieszkamy w małej miejscowości pod Katowicami stwierdziłyśmy, że spokojnie wystarczą nam dwie godziny na dojazd. Przywitałyśmy się buziakiem w policzek i wsiadłyśmy do auta.

- Kierunek Katowice!-powiedziałam do przyjaciółki.
- Rozi wiesz że będziemy tym autem robić nie mniejsze zamieszanie niż siatkarze.-uśmiechnęła się Aśka.
- Ojj wiem. I wiesz jak ja to kocham.-uśmiechnęłam się szyderczo i z piskiem opon wyjechałam z podjazdu.

Tak jak przypuszczałam byłyśmy grubo przed czasem. Na szczęście miałyśmy gdzie zaparkować. Oczywiście moja przyjaciółka miała rację i robiłyśmy wielkie zamieszanie wśród ludzi głownie mężczyzn.  Byli zdziwieni faktem, że autem jechały dwie "niewinne" dziewiętnastolatki. Niech się patrzą. Z uśmiechem na twarzy pokonałyśmy parking i dostałyśmy się na halę. Było już tam dużo ludzi. Odszukałyśmy i zajęłyśmy swoje miejsca. Na płycie boiska rozgrzewali się już siatkarze. Nie pozostało nam nic tylko przyglądać się im.  Nagle poczułam, że mnie ktoś szturcha. Oczywiście była to Asia.

- Nie patrz się tak perfidnie na nich.
- No przecież po to tutaj jestem, żeby ich obserwować.-odpowiedziałam.
- Jesteś tu po to aby im kibicować, a nie wpatrywać się w nich jak w obrazek. To różnica.-powiedziała z wyrzutem patrząc na roześmianą grupkę siatkarzy.
- A Ty co? Sama na nich patrzysz.-uśmiechnęłam się w stronę siatkarzy którzy zerkali na nas.
- No i masz. Wezmą nas za hotki.
-  Przesadzasz. Zobacz idą w naszą stronę. Tylko bądź opanowana,  żeby nie wyszło że jesteśmy nienormalne.-nakazałam.
- Ale my przecież jesteśmy nienormalne.zaśmiała się serdecznie.
- Wiem, przynajmniej spróbujmy udawać. Może się nabiorą.
Ze perspektywy siatkarzy...

- Cichy laseczki na dziewiątej.-zagadał Wrona.
- W którym sektorze?-spytał.
- Tam.-wskazał ukradkiem palcem.
- Yyyy nie wiedziałem, że gustujesz w wiele  od siebie starszych kobietach, ale o gustach się nie dyskutuje.-uśmiechnął się serdecznie Pit.
- Ty pacanie chodziło mi o te dwie które siedzą niedaleko tych emerytek. Ty jak czasami coś palniesz to pożal się boże. 
- Trzeba było tak od razu a nie później na mnie naskakujesz.-odpowiedział zrezygnowany Pit.
-  To co idziemy zagadać?-spytał podekscytowany Andrzej. 
- Na mnie nie licz. Nie mogę się rozkojarzyć przed meczem.
- Ciapa z ciebie. Jak nie to nie. Pójdę sam. 
- Ja mogę z Tobą iść. Chętnie schrupałbym tą w "9".-wtrącił się dotąd przysłuchujący rozmowie kolegów ZB9 i uśmiechnął się wraz z Andrzejem do dziewczyn. 
- No to do dzieła.-postanowił Wrona.

Z perspektywy dziewczyn...

- Cześć dziewczęta.-przywitali się siatkarze. 
- Cześć.-odpowiedziały dziewczyny.
- Jestem Zbigniew Bartman a to jest Andrzej Wrona, ale to już pewnie wiecie.-przejął inicjatywę ZB9.
- Wstydem byłoby nie wiedzieć.-uśmiechnęłam się nonszalancko.-Ja jestem Rozalia a to moja przyjaciółka Asia.- to powiedziawszy najpierw wskazałam na siebie a potem na Aśkę. 
- Dałybyście się namówić na kawę albo coś więcej po meczu?-tym razem spytał Wrona charakterystycznie poruszając brwiami.
- Dla waszej wiadomości nie jesteśmy panienkami do towarzystwa i nie, nie damy się namówić. 
Co on sobie wgl myślał?!
Po chwili było słychać głos trenera jak woła do siebie siatkarzy. Całe szczęście. Nie będą się nam naprzykrzać. Po kilkunastu minutach mecz się zaczął. Będę mogła zapomnieć o niemiłym incydencie. 

Mecz zakończył się 3:2 dla Polaków. Kibicowałam przez cały czas. Ledwo mówiłam. Aśka również zdarła sobie gardło. Postanowiłyśmy zrezygnować z "polowania" na autografy. Jednak tak i tak musiałyśmy trochę poczekać, gdyż przy drzwiach wyjściowych było pełno ludzi a nie chciałyśmy się przepychać. Gdy postanowiłyśmy opuścić halę nie było już żadnego siatkarza rozdającego autografy. Byli już dawno w szatni. Dziękowałam za to Bogu. Miałam nadzieję, że po meczu Bartman z Wroną dadzą sobie spokój i nie będą chcieli nas już wyciągnąć na kawę. Wgl oni nie myślą bo gdzie mielibyśmy iść o tej godzinie na kawę. Przepraszam, przecież oni nie chcieli iść na kawę  Głupia ja. 

Przy wyjściu stali ONI. Nietrudno się domyśleć, że chodzi o Bartmana i Wronę. Jak ja mogłam ich nie zauważyć pomyślałam. No nic trzeba będzie się jakoś z nimi rozprawić. 

- Widzę, że jednak panie na nas czekały. Czyli propozycja aktualna?-spytał zadziornie ZB9.
On myśli, że to na mnie zadziała?! Głupiutki. 
- Dla Twojej wiadomości nie czekałyśmy na was. Żegnam.-odpowiedziałam i razem z Asią ruszyłam w stronę auta. Siatkarze jak na złość nie chcieli się odczepić i szli krok w krok za nami.
Gdy dotarliśmy do mojego auta kopara im opadła. Wiedziałam, że tak będzie. 1-0 panie Bartman.
- Ttto... Twoje auto.-wyjąkał Andrzej.
- Tak. - odpowiedziałam ze swoim firmowym uśmiechem i wsiadłam do auta. Asia już w nim była. Zapięłam pasy, pomachałam siatkarzom i z piskiem opon ruszyłam w stronę domu. 






__________________________________________________________________
Jest dwójka. Może trochę niedopracowana, ale jest. Nareszcie się wzięłam za siebie i coś napisałam ;) Myślę, że się spodoba. :D Liczę na szczere opinie :D 
CZYTASZ=KOMENTUJESZ ;D 
Pozdrawiam :D do następnego napisania :D 

piątek, 10 maja 2013

Rozdział pierwszy


Minął tydzień...

- Mamo poradzę sobie.-upierałam się widząc, że chce mi pomóc w chodzeniu.-Nie jestem małą dziewczynką.
- No już dobrze, chciałam tylko pomóc..-odpowiedziała.
- Przepraszam. Wiem, ze chcesz dobrze. Rozumiem, że się o mnie boisz, ale dam radę. Wszystko jest dobrze, to już za nami.-uśmiechnęłam się.

Po kilku minutach byłyśmy już w aucie. Za nim się obejrzałam a już wjeżdżałyśmy na posesję.

- Nareszcie w domu.-powiedziałam wchodząc.
- Niespodzianka!- krzyknął tata z Asią.

Nie powiem zaskoczyli mnie. Na stole był tort i różne smakołyki. Nad drzwiami wsiał napis: "Witaj w domu". O mało co się nie rozpłakałam.Cieszyłam się, że nie zrobili ogromnej niespodzianki. Taka w zupełności mi wystarczyła. Posiedzieliśmy, pośmialiśmy się, powspominaliśmy i po około dwóch godzinach Asia poszła do siebie do domu. Wszyscy widzieli, że jestem zmęczona i stwierdzili, że muszę odpocząć. Zabrałam ze sobą piżamę i wzięłam kąpiel. Z myślą, że będę spała nareszcie w swoim łóżku weszłam do pokoju. Nic tu się nie zmieniło. W każdej części pokoju można było zauważyć jakiś akcent siatkarski. Na ścinach wisiały plakaty sportowców w tym siatkarzy i zegar. Na półce nad łóżkiem stała piłka z autografami naszych siatkarzy. W kącie leżały moje stare buty i ochraniacze do siatkówki. Kiedyś chodziłam na każdy trening. Grałam w szkolnej drużynie razem z Asią. Jednak to się zmieniło jak zachorowałam. W tym samym czasie Joasia również zrezygnowała z gry żeby być przy mnie i wspierać w trudnych chwilach. Moją uwagę przykuła ramka ze zdjęciem, która stała na biurku. Na zdjęciu byłam ja i Mateusz. Był to mój chłopak a zarazem pierwsza wielka miłość. Byliśmy wspaniałą parą. Każda dziewczyna zazdrościła mi tego związku. Był wysokim brunetem o brązowych oczach. Wszystko się między nami popsuło jak zachorowałam. Urwał ze mną kontakt i do tego czasu się nie odzywał. Wściekła na niego wrzuciłam zdjęcie do kosza i położyłam się do łóżka. Postanowiłam nie przejmować się przeszłością i zacząć wszystko od nowa. Z tą myślą zasnęłam.

Następny dzień...

Następnego dnia obudziłam się z wyśmienitym humorem. Postanowiłam,że dzisiaj zabukuję się z Asią  na uczelniach i odświeżę pokój. Wstałam i ubrałam się. Z związku, że na dworze było chłodno wybrałam taką stylizację. Gdy się już ogarnęłam zeszłam na śniadanie.

- Cześć mamuś.-przywitałam się.
- Cześć kochanie.-odpowiedziała.-Zrobiłam Ci już śniadanie.
- Kochana jesteś.-podziękowałam i zabrałam się za jedzenie.
- Co postanawiasz dzisiaj robić?-spytała.
- Tak myślałam, żeby zadzwonić do Asi czy by mi nie pomogła odświeżyć pokój i zabukowała się ze mną na uczelniach bo czas wielki żeby coś wybrać.
- Okej. To zadzwoń do niej. Ja będę się już zbierać do pracy. Życzę wam miłego dnia. Pa.-pożegnała się i wyszła.
- Pa.

Gdy zjadłam pomyłam naczynia i zadzwoniłam do Aśki. Zgodziła się bez namysłu. Już po piętnastu minutach była u mnie. Zabukowałyśmy się na uczelniach. Ja wybrałam uniwersytet medyczny w Bełchatowie  Łodzi i Poznaniu. Od zawsze chciałam zostać fizjoterapeutką. Natomiast Asia chciała zostać zawsze prawnikiem dlatego wybrała te same uczelnie, ale inne wydziały. Miałyśmy nadzieję, że dostaniemy się obie na tą samą uczelnię. Od zawsze chciałyśmy razem zamieszkać. Po tym pomogła mi trochę odświeżyć pokój. Pościerałyśmy kurze, pościągałyśmy stare plakaty i powiesiłyśmy nowe. Od razu lepiej wyglądało.Gdy skończyłyśmy postanowiłyśmy poplotkować przy kawie i ciastkach.

- Mam dla Ciebie niespodziankę.-powiedziała po jakimś czasie Asia.
- Jaką?-spytałam.
- Kupiłam dla nas bilety na mecz Polska-USA w Katowicach, który odbędzie się siódmego lipca.
- Normalnie kocham Cię, Uwielbiam, wielbię...i nie wiem co jeszcze.-cieszyłam się jak głupia.-Tylko jest jeden problem. Do tego terminu trzeba dostarczyć papiery na uczelnie, którą nas przyjmą.
- Ja nie widzę żadnego problemu. Napisali, że za dwa-trzy dni dadzą nam odpowiedź. Kiedy już będziemy wiedziały gdzie nas przyjęli od razu wsiadamy w auto i jedziemy dostarczyć potrzebne dokumenty.-odpowiedziała z optymizmem.
- Teraz też nie widzę żadnych utrudnień. Normalnie kocham Cię. Mówiłam Ci?-spytałam z uśmiechem.
- Może kilka...naście razy.-wyszczerzyła się.
- Aaaa jadę na mecz.-zaczęłam krzyczeć i tańczyć. Asia miała ze mnie niezły ubaw.
- No dobrze już dobrze. Wiem, że się cieszysz, ale już się uspokój. Musisz nad sobą panować bo zrobisz nam siarę przy siatkarzach.
- Poprawka: zrobimy siarę.-zaśmiałam się a Asia wraz ze mną.

Do dwudziestej godziny rozmawiałyśmy jak to będzie. Co ubieramy. O której wyjeżdżamy. I kogo autem jedziemy. Bez żadnych sporów ustaliłyśmy, że jedziemy moim autem. Jako że jestem zapalonym kierowcą nie mogłabym bezczynnie siedzieć na siedzeniu pasażera. Gdy mama wróciła z pracy wszystko jej opowiedziałam. Zgodziła się...musiała. Jestem już pełnoletnia i decyduje o sobie. Mam nadzieję, że ten czas szybko zleci .Cała w skowronkach zasnęłam nie spodziewając się jak ten jeden mecz zmieni moje życie.






__________________________________________________________________
I mamy jedynkę. Żadna rewelacja. Jak na razie nic nie wiadomo. W następnych rozdziałach postaram się aby akcja się rozwinęła. Jedynym plusem jest to że rozdział wyszedł dłuższy niż prolog. Miłego czytania :D 

czwartek, 9 maja 2013

Prolog


- Przynieś mi kartkę i długopis.-powiedziałam poważnie.
- Po co?-z zaskoczeniem spytała moja przyjaciółka Asia.
- Chcę spisać testament.-jak wcześniej powiedziałam to z powagą i zdecydowaniem.

Szkoda, że nie widzieliście miny mojej przyjaciółki. Wyrażała coś w stylu: "Wtf?! O.o". Nie wytrzymałam i się roześmiałam. Wszystkie złe emocje z Niej opadły.

- Widzę, że dobry humor Ci dopisuje.-powiedziała z nutką złośliwości, którą w Niej uwielbiam.
- Zawsze, wszędzie i o każdej porze.-wyszczerzyłam się.

Nie byłaby to dziwna sytuacja gdyby nie fakt, że leżę w szpitalu. Spytacie pewnie:dlaczego? Otóż mam (może już nie) białaczkę. Za tydzień opuszczam szpital, gdyż lekarze stwierdzili, że nie jestem już chora. Dlatego nie dziwi mnie reakcja przyjaciółki, pewnie pomyślała, że gorzej się czuję. A ja czuję się rewelacyjnie. Już teraz mogłabym wyjść i zacząć życie od nowa. Połowę  wakacji spędziłam na ostatnich leczeniach. Z czego bardzo ubolewam. Cieszę się, że chociaż pozwolili mi skończyć liceum i napisać maturę. Teraz czeka mnie wybór kierunku studii i uczelni. Ale o to będę się martwić później. Teraz marzę tylko o wolności...






__________________________________________________________________
No to mamy prolog ;) wyszedł trochę krótki. Ale następne rozdziały postaram się pisać dłuższe:)
KOMENTUJCIE ;D
Hej! Będzie to mój pierwszy blog, więc nie jestem jeszcze w tym obeznana :D Liczę, że się wam spodoba :D niedługo pojawi się tu prolog :D liczę na konstruktywną krytykę i mam nadzieję, że będą wam się podobać moje wypociny hehe :D no to do napisania :)